Osobiście nie potrafię pojąć, czemu osobnika płci męskiej kobiety nazywają "ciachem" i to w sensie pozytywnym.
Zgrubienie wyrazu "ciastko" a nawet "ciasteczko" wg mnie nie nadaje temu wyrazowi bardziej męskiego charakteru.
A ciasteczkiem szybciej nazwę tę oto panią:
Ma amortyzujące wszelkie życiowe upadki i bóle krągłości oraz różowe, futrzane uszy.
Albo te dwie panie:
http://www.boska.pl/ludzie/2700/21/Kroliczki-PLAYBOYA-kiedys-i-dzis-Jak-zmienily-sie-SEXBOMBY.html#galleryimage
A jak coś jest bardzo różowe, i bardzo słodkie, to muli i mdli.
Moim zdaniem nazywanie mężczyzn ciachami a jeszcze rozumienie tego jako komplementu to pomyłka. Mężczyzna nie powinien być porównywany do ciastka. Szczególnie, że tyle pań jest na dietach i ograniczają węglowodany.
Niech już raczej będzie porównywany do mięsa - i to czerwonego. Żaden drób ani tym bardziej ryby.
W tym momencie zaprotestować mogą wegetarianie, ale to już ich problem.
Ja będę stać na stanowisku, iż nikt kto ma chromosomy XY nie powinien rozumieć określenia siebie "ciachem" jako komplementu.
A jeśli o wypieki i słodycze chodzi: jest niezbędne, żeby facet miał jaja, tam gdzie ma je mieć, ale jest żałosne, gdy ma bitą śmietanę tam, gdzie ma mieć mózg.